Tomasz Maciejczuk
Tomasz Maciejczuk
TomaszMaciejczuk TomaszMaciejczuk
953
BLOG

Tomasz Maciejczuk: stracona Europa?

TomaszMaciejczuk TomaszMaciejczuk Polityka Obserwuj notkę 7

Maciejczuk: stracona Europa?

Na przestrzeni ostatnich dwóch lat miałem wątpliwą przyjemność pobywać na miejscach wielu zamachów terrorystycznych, włączając w to Paryż, Niceę, Brukselę, Berlin, a także miejsca przestępstw popełnionych przez imigrantów i uchodźców, na przykład w niemieckim Reutlingen, gdzie młody Arab dosłownie zarżnął polską kobietę na oczach przechodniów. 

Widziałem krew, widziałem trupy, widziałem wszystko to, co stało się nieodłączną częścią nowej europejskiej rzeczywistości. 

Żeby zrozumieć te masy, które do nas idą, wyruszyłem do Iraku, gdzie pierwszy razy w życiu zobaczyłem masowe mogiły cywilów bestialsko zamordowanych przez dżihadystów z tak zwanego Państwa Islamskiego. 

Nigdy nie zapomnę tego dnia, kiedy wolnym krokiem przemieszczałem się po polu, na którym leżały kości Jazydów, rozstrzelanych za odmowę przejścia na islam. Ich kobiety zostały wzięte do niewoli, a następnie sprzedane do burdeli w Ar-Rakce i w Mosulu.

Później, razem z Arabami, przeszedłem drogę do Turcji, a następnie dostałem się do obozu dla uchodźców na wyspie Lesbos, skąd z kilkoma tysiącami muzułmanów popłynąłem do ateńskiego portu Pireus. 

Dalej - Macedonia, Serbia, Węgry, Austria, Niemcy i w końcu Calais w północnej Francji, gdzie przez długi okres czasu istniało ogromne nielegalne miasteczko tak zwanych uchodźców. W Calais spotkała mnie nieprzyjemna historia związana z Afgańczykami, którzy próbowali dostać się na naczepy ciężarówek jadących do Wielkiej Brytanii. Starałem się sfilmować sporą grupę nielegałów, zostałem przez nich zauważony, okrążony i wtedy też dostałem propozycję nie do odrzucenia - "spadasz stąd, albo zarżniemy cię jak świnię"

Odwiedzałem miasta, w których miejscowa ludność jest już mniejszością, lub wkrótce się taką stanie - Marsylia, Birmingham, Malmo, Bruksela...

Wszędzie słyszałem te same bajki o złych Europejczykach pchających dobrych chłopaków w nędzę, skąd droga do radykalizacji i terroryzmu jest już bardzo krótka. 

Tylko dlaczego do wszystkich tych miejsc przyjeżdżają nie znający miejscowego języka Polacy i bez problemu znajdą pracę? I o jakiej nędzy może być mowa, jeśli bezrobotni Mohamed czy Ahmed otrzymują od państwa zasiłki i mieszkania socjalne? Jakie jeszcze wygody należy im zapewnić, by nie przyszli do wniosku, że trzeba coś wysadzić w powietrze?

Każdy raz kiedy ci biedni chłopcy wysadzają się i mordują dziesiątki Anglików, Belgów czy Francuzów, każdy raz, kiedy w nas strzelają czy rozjeżdżają nas ciężarówkami...

Każdy raz słyszymy od zaniepokojonych i współczujących polityków obietnice o zwiększeniu poziomu bezpieczeństwa i walce z islamskim ekstremizmem. 

Nasi liderzy wychodzą na marsze przeciwko terroryzmowi, trzymają się za ręce, a nas znowu wysadzają w powietrze. Płaczą i rysują kredą po asfalcie, by wyrazić ból, a w nas znowu ktoś strzela.

Koniec końców, słyszymy, że żyjemy w nowej epoce, że nie da się już wrócić do starych dobrych czasów, dlatego trzeba się z tym wszystkim pogodzić i przywyknąć do zamachów.

W tym samym czasie Wielka Brytania, Niemcy, Francja, Belgia i Szwecja tworzą warunki, przy których muzułmanie nie muszą pracować. W końcu otrzymują zasiłki przysługujące wielodzietnym rodzinom. Trudną sytuację pogarsza nieodpowiedzialna polityka migracyjna - do Europy nieprzerwanie płynie ogromny potok muzułmańskich imigrantów, którzy organizowali, organizują i będą organizować nowe zamachy terrorystyczne w imię walki przeciwko europejskiemu stylowi życia i światowej dominacji Zachodniej cywilizacji. 

Na wojnie przeciwko islamskiemu terroryzmowi jesteśmy skazani na porażkę, ponieważ to nie my, lecz nasz wróg, wybiera cel, miejsce i sposób przeprowadzenia ataku, a nam pozostaje rola bezbronnych ofiar, żyjących w ciągłym strachu za siebie i swoich bliskich.

I tak, przyznaję, boję się. Straciłem poczucie bezpieczeństwa, które miałem jeszcze kilka lat temu. Już nie marzę o życiu w Londynie, Paryżu, Brukseli czy w Berlinie. I nawet nie chcę jeździć w te miejsca na święta czy na imprezy masowe, w końcu są one idealnymi celami dla dżihadystów, co wspaniale udowodniły ostatnie ataki. 

Powiedzmy sobie gorzką prawdę - Europy, którą znaliśmy i kochaliśmy, już nie ma. Straciliśmy ją i nie robimy niczego, by ją odzyskać, chociaż, gdybyśmy bardzo chcieli, to znaleźlibyśmy wyjście z każdej tragicznej i wydawałoby się beznadziejnej sytuacji.

Nasz problem polega na tym, że my tego wyjścia nie szukamy, a do tego jeszcze popełniamy wciąż te same błędy, dlatego nie zadaję sobie pytania "czy czekają nas nowe zamachy terrorystyczne?", lecz "gdzie, kiedy i ilu ludzi tym razem zginie?". 

Tekst napisany 25 maja 2017 roku dla www.ridus.ru

2014-2015 - wolontariusz w Donbasie. 2015-2016 - Sharij.net: ukraiński portal informacyjny. 2017 - wolny strzelec: współpraca z rosyjskimi mediami.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka